Tego wpisu miało nie być, Mam kilka innych, rozpoczętych, napisanych w połowie lub prawie napisanych, ale niedokończonych (pozdrawiam osoby z ADHD). Ten wydał mi się ważniejszy. Jest egoistyczny i piszę go dla siebie, ale może coś z tego wyciągniecie.
Nie jest mi źle. Odkąd postanowiłam świadomie izolować się od świata zewnętrznego, żyje mi się dużo lepiej. Praca zdalna to był ogólnie dobry krok, ale tradycyjnie coś mi nie pasuje. To będzie taki trochę otwarty dzienniczek uczuć o dylematach.
Przeczytaj też inny pogadankowy wpis o sukcesie i innych pierdołach pisanych w przypływie chwili.
Nienawidzę się do czegoś zmuszać – ADHD here
Jak każdy, prawda? No nie do końca – w moim przypadku nawet jeśli się do czegoś zmuszę, to rezultaty będą żadne. Nie znoszę robić rzeczy, w których nie widzę żadnego sensu. Wykonuję je wtedy długo, ociągam się, frustruję się i klnę pod nosem. Tak, dotyczy to również dobrze płatnych obszarów – pieniądze nie są bowiem dla mnie żadną motywacją. No dobra, czasem są – pod warunkiem że widzę jakiś cel moich działań. Nawet malutki.
Ostatnio zmuszam się do wielu rzeczy. Wiem, że z wielu niezależnych ode mnie przyczyn nie ma szans, aby moja praca miała sens i wnosiła jakąś wartość. Lubię to co robię, ale okoliczności i cel wcale nie zachęcają mnie do tego, żeby brnąć w to dalej. Zapadła decyzja, by stworzyć coś swojego.
No to w końcu zrób coś sama
Chcę podjąć się wyzwania, którego podjąć nigdy się nie chciałam. Ze strachu. Z braku pewności siebie. Z depresji. ADHD i z całego spektrum innych dolegliwości stanowiących doskonałą podstawę do tego, by zawsze pozostawać w pewnym cieniu swoich ambicji i tego, co naprawdę chciałabym w życiu robić. A co ja bym chciała? Trochę wiem, trochę nie. Nawet jeśli mam idealny pomysł na siebie, to zawsze pozostaje obawa, że zawiodę. Nie ludzi, ale siebie samą – a to jest chyba najgorsze.
Przeczytaj też wpis o wpływie pracy na samopoczucie
Nie chce mi się i chce jednocześnie
Boję się, że przepalę. Kasę, energię, zaufanie do siebie, resztki godności, samooceny, pomysły. Wszystkie cechy, które potencjalnie mogą zawieść w kontekście biznesowym, wynikają z ADHD. Coachom polecam w tym miejscu spadać, bo to żadna wymówka. To istotny aspekt mojej samoświadomości i takiego zwykłego, ludzkiego lęku, którego celem jest przecież ochrona przed zagrożeniem.
Ciężko jest mi przemielić wszystkie rady, bo na ten moment dostrzegam tylko dwa obozy ludzi. Tych, co do biznesu zachęcają i tych, co biznesem straszą. Nie widzę nic pośrodku, a chciałabym. To wszystko cholernie miesza mi w głowie i robi mieszankę wybuchową, która sprawa, że cały czas trafiam do punktu wyjścia. Nie spróbuję? Źle. Spróbuję i koncertowo spie**olę? Jeszcze gorzej. Bądź tu mądra i pisz wiersze.
Co robić?
Idę w to, ale będę potrzebowała osób, które merytorycznie odwiodą mnie od głupich pomysłów. Merytorycznie, bo inne metody na mnie nie działają. Ktoś musi przedstawić mi logiczny ciąg potencjalnych konsekwencji moich działań, popartych dowodami. Jeśli znacie kogoś takiego, to rzućcie mi namiar, bo bardzo tego potrzebuję i potrzebować będę jeszcze przez długi czas. Jeszcze lepiej, jakby ta osoba miała doświadczenie w pracy z osobami z ADHD.
To jeszcze trochę potrwa, zanim w ogóle zbiorę się do kupy i zacznę sklejać tę lepiankę. Nie mam dobrych materiałów. To takie błoto z kałuży, które trochę wyschło i być może aspiruje do bycia lepianką. O przemianowaniu jej na pełnoprawny dom nawet nie śmiem jeszcze marzyć. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła pochwalić Wam się czymkolwiek w kwestii dalszych decyzji. Niezależnie od ich charakteru będę szczęśliwa, bo najbardziej teraz męczy mnie przebywanie w tej cholernej próżni.